Folkestone nad angielskim morzem
Ostatnio pojechaliśmy na jeden dzień do Folkestone i muszę przyznać, że angielskie wybrzeże zaskakuje. Rozległe plaże, szum błękitnych fal, świeże owoce morza i wysokie białe klify nie są tym, co zazwyczaj myśli się o Anglii. A jednak! To portowe miasto nad kanałem La Manche bardzo nas zauroczyło.
Do Folkestone dojedziesz pociągiem z Londynu
Southeastern, jedna z firm kolejarskich w Anglii, rusza z kilku miejsc w centrum Londynu: Waterloo, London Bridge, St. Pancras International czy Stratford. Wystarczy około półtorej godziny i już jesteś na stacji Folkestone Central. Szybciej niż samochodem!
Folkestone Creative Quarter
Tu zaczyna się klimat! Po wyjściu z pociągu ślepo podążaliśmy za tłumem, by po chwili znaleźć się na Rendezvous Street. Tam wstąpiliśmy do Eleto Chocolate Cafe. Mają pyszne bezglutenowe brownie karmelowe. :) Skręcając w The Old High Street, zauważyliśmy metalowy szyld “Folkestone Creative Quarter”. To zaułek pełen kolorowych kamienic, kryjących w sobie autorskie sklepy i kafejki. Aż chce się wejść do każdej z osobna!
Folkestone Harbour
Widać wodę! Dawna stacja kolejowa jest oryginalnym deptakiem. Tory pokryte są kwietną łąką, a przy ścianach stoją stragany. Zza murów widać stoły, przy których tłumnie siedzą ludzie. To strefa street foodu i każda budka serwuje przepysznie wyglądające jedzenie. Są suflaki, pizza… Przyjaciele skusili się na tacos, ja na miskę małży po hiszpańsku z sosem pomidorowym i chorizo. Smaczne!
Promenada ciągnie się aż w głąb morza, ku latarni morskiej. Dookoła niej rozstawione są stoliki. Z głośników leci muzyka, a ludzie siedzą i delektują się winem, patrząc na białe klify i migający w oddali brzeg Francji. Włosi mają swoje dolce vita, a Anglicy?
Sunny Sands
Oznaczoną na mapie i najpopularniejszą plażą w Folkestone jest Sunny Sands. My jednak rozłożyliśmy ręczniki po drugiej stronie promenady, za The Pilot Beach Bar. Plaża jest kamienista i kaskadowa, zejście do morza przysparza trudu, ale jest tu zdecydowanie spokojniej.
Herbert’s
Nie ma wakacji bez porcji lodów! Folkestone jest pełne przepysznie wyglądających miejscówek, ale to do Herbert’s ciągnęła się jedna z najdłuższych kolejek. Przyznaję, gałka lodów o smaku honeycomb (honeycomb, czyli plaster miodu, to twardy i chrupiący przysmak z cukru, miodu i sody oczyszczonej) była jedną z lepszych, jakie jadłam. A jadłam wiele. ;)
PS Pozdrowienia dla Kasi i Kuby (i Leosia!) – towarzyszom podróży, dzięki którym odwiedziliśmy to miejsce i powstał ten post. Dzięki, kochani! :)