Stratford-Upon-Avon, czyli miasto Shakespeare’a
Stratford-Upon-Avon to miasto, w którym urodził się i zmarł William Shakespeare. Od kiedy tylko o tym usłyszałam, bardzo chciałam tam pojechać. Lubię jego dzieła, mam też słabość do angielskich wsi i miasteczek… W końcu się udało. ;) I było pięknie! Spędziliśmy dzień na długich spacerach, chłonąc urok tego miejsca.
Stratford-Upon-Avon jest idealnym miejscem na jednodniową wycieczkę. My pojechaliśmy tam na weekend, na drugi dzień zwiedzając zamek w Warwick (przeczytacie o tym tutaj). Miasto jest niezwykle popularne, rocznie odwiedza je średnio 3 miliony turystów. To ogromna ilość, patrząc na rozmiary miasteczka… Teraz jednak przy utrudnionym ruchu międzynarodowym mogliśmy mieć to miejsce (prawie) tylko dla siebie. Szczerze? Ja przepadłam.
Anne Hathaway’s Cottage
Wstaliśmy wcześnie rano i z kawą w ręku (polecamy tą z Bardia’s na High Street!), kiedy miasto jeszcze spało, ruszyliśmy w stronę miejscowości Shottery. Wybraliśmy drogę nie głównymi ulicami, a specjalnie wskazaną ścieżką, która czasem prowadziła przez krzaki, ale była niezwykle urocza. Załapaliśmy się nawet na mecz piłki nożnej dziewczynek i gola!
Anne Hathaway’s Cottage to mała osada, w której wychowywała się żona Shakespeare’a. Zobaczyliśmy jej dom z XV wieku, gdzie w kuchni utrzymała się oryginalna kamienna podłoga – opiekun mówił, że stąpała po niej Anne, więc na pewno i Shakespeare! :) Prócz budynku, osada ma również ogromny ogród i sad, w którym można znaleźć rzeźby związane ze sztukami Shakespeare’a.
Chcieliśmy zacząć zwiedzanie tuż po otwarciu i to był naprawdę dobry pomysł – było z nami tylko kilka osób. Cisza, spokój i totalne skupienie na odkrywaniu sielskich uroków tego miejsca… Również opiekunowie/przewodnicy mieli więcej czasu, żeby porozmawiać i odpowiadać na pytania. Zwiedzanie zajęło nam około godziny i muszę przyznać, że był to nasz ulubiony punkt dnia! Zdecydowanie warto zobaczyć to miejsce.
Shakespeare’s Birthplace
Planując odwiedziny w Stratford-Upon-Avon, zdecydowaliśmy się kupić wspólny bilet na zwiedzanie trzech miejsc związanych z Williamem Shakespearem (szczegółowe informacje znajdziecie TUTAJ). Dlatego, wracając do centrum miasta, skierowaliśmy się do Shakespeare’s Birthplace – domu, w którym poeta wychował się i spędził pierwsze lata małżeństwa.
Nie będę owijać w bawełnę, na tym miejscu totalnie się zawiedliśmy! A może po prostu spodziewaliśmy się czegoś innego? Fasada budynku była bowiem piękna, część izb bardzo interesująca, ale… Czegoś jednak zabrakło, bo całe zwiedzanie zajęło nam dosłownie 20 minut. 20! A to ponoć najbardziej oblegane miejsce.
Gdybyście więc zastanawiali się nad odwiedzeniem tylko jednego, a nie trzech miejsc, to zdecydowanie obstawiałabym samo Anne Hathaway’s Cottage. W obu miejscach zobaczycie, jak żyło się w tamtych czasach, a Shakespeare’s Birthplace nie ma takiego klimatu i tak rozległego ogrodu jak osada w Shottery.
Shakespeare’s New Place
New Place okazało się dla nas totalnym zaskoczeniem. Poszliśmy tam nie wiedząc, czego się spodziewać – nie mogłam znaleźć zbyt wiele informacji prócz tego, że w tym domu Shakespeare spędził ostatnie lata życia. Obowiązywał nas bilet (ten do trzech miejsc jest bardzo opłacalny), a mieliśmy jeszcze czas i siły na zwiedzanie, więc skorzystaliśmy. Budynek wygląda niepozornie, ale kryje niesamowity ogród pełen rzeźb, cytatów i rzeczy związanych z Williamem Shakespearem. No, magia!
Zanim dotarliśmy do tego miejsca, wydawało mi się, że mogliśmy kupić bilety jedynie do Anne Hathaway’s Cottage. Ale! Shakespeare’s New Place, jest naprawdę warte zobaczenia. Myślę, więc że pakiet wejść jest naprawdę opłacalny. I spokojnie można zobaczyć te trzy miejsca w ciągu dnia bez biegania z wywieszonym językiem. :)
Rejs łodzią po rzece Avon
Stratford-Upon-Avon leży nad rzeką Avon (jak nazwa wskazuje, hihi), co niesamowicie dodaje mu uroku. Stare budynki, spokój małego miasteczka i kanały prowadzące aż do Birmingham. Świetne miejsce spacerowe, a jak będziecie mieli szczęście, to spotkacie nawet kolesia w pantalonach recytującego poematy Shakespeare’a (serio!). Ulegliśmy urokowi i wybraliśmy się na krótki rejs łodzią. Bo w końcu jak najlepiej poznać miasto, jeśli nie z rzeki? ;)
Wystarczy, że przejdziecie się do Bancroft Gardens, które znajdują się nad samą rzeką. Tam z pewnością zauważycie mały, zielono-biały domek, gdzie sprzedają lody oraz bilety na rejs. My wybraliśmy taką opcję, można jeszcze w innych miejscach wzdłuż Avon wypożyczyć samodzielnie łódź z silnikiem lub łódkę z wiosłami. Widziałam też kajaki na wodzie, ale nie jestem pewna, gdzie można je wypożyczyć…
Jak dojechać?
Stratford-Upon-Avon oddalone jest od Londynu dwiema godzinami drogi samochodem. Jeśli ktoś, tak jak my, samochodu nie ma – wtedy opcji jest kilka w zależności od dnia i godziny. Kursują bezpośrednie pociągi z Londynu, istnieje też możliwość przesiadki na pociąg lub autobus – najlepiej sprawdzić to w Google Maps. My, chcąc jechać zaraz po pracy w piątek, wybraliśmy pociąg do Leamington Spa, a następnie autobus przez Warwick.
Mieliśmy tego pecha, że wskazywany przez Google autobus nie przyjechał na czas i zamiast tego wsiedliśmy do podmiejskiego (numer 15), który zaliczał wszystkie (dosłownie WSZYSTKIE) okoliczne wioski między Leamington Spa a Stratford, przez co na miejsce dojechaliśmy godzinę (!) później. Nie żałuję, bo dzięki temu zobaczyliśmy zamek Warwick, który spontanicznie postanowiliśmy zwiedzić (więcej o zamku wkrótce!). Łącznie trasa zajęła nam prawie 4 godziny, widzę jednak, że z centrum Londynu spokojnie pokonacie tą odległość nawet w 1.5 godziny. :)
Gdzie zjeść?
Na wyjazdach staram się unikać znanych już z Londynu sieciówek i muszę przyznać, że naszukaliśmy się. Jeżeli sieciówki Wam nie przeszkadzają, albo nie są Wam jeszcze znane, to TUTAJ zebrałam wszystkie te, które są warte spróbowania. :) Finalnie zdecydowaliśmy się na pub The Encore i polecamy. Trochę drożej, ale bardzo smacznie.
Gdzie spać?
Dwie noce spędziliśmy w apartamencie przy głównej ulicy, które wynajęliśmy przez Airbnb (znajdziecie je TUTAJ). Było świetne! W samym centrum, ale z tyłu budynku, więc było tam cicho. Z samodzielnym zameldowaniem (co pomogło nam bez stresu dojechać na miejsce wieczorem po pracy) i dobrym wyposażeniem. Blisko wszystkiego, dzięki temu całą sobotę od rana do wieczora poświęciliśmy na spacerowanie i zwiedzanie Stratford-upon-Avon.
Jak zawsze, brzmi niesamowicie kuszaco!!!! Czy ja kiedys tam do Was trafie? :<
Miejmy nadzieję, że tak! <3